Sezon wakacyjny nad polskim morzem trwa w najlepsze! Lato zaczęliśmy z przytupem również w Trójmieście, gdyż temperatury tylko okazjonalnie spadają poniżej 20 stopni Celsjusza, co cieszy wszystkich spragnionych rozgrzanego piasku, opalania i kąpieli w falach. Jednakże Gdańsk nie tylko morzem żyje i ma jeszcze wiele innych, interesujących asów w rękawie. Dla tych, którzy wytchnienia szukają nad wodą, ale niekoniecznie na rozległych plażach lub przeskakując pośród bałtyckich bałwanów, mam bardzo dobre wieści. Podobnie, jak dla miłośników poznawania historii na nowo, a przede wszystkim spojrzenia na znane oblicze miasta z… nieznanej perspektywy – perspektywy wody.
Zapraszam Was na relację z rejsu galarem!
Zdjęcie: Rejs Galarem Gdańskim po centrum Gdańska
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o rejsie galarem, mówiąc uczciwie, nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. W przeszłości miałam okazję poruszać się dużymi statkami pasażerskimi, mniejszymi jednostkami wycieczkowymi, żaglowcami stylizowanymi na pirackie galeony, katamaranami i wreszcie wszelkiej maści żaglówkami, kajakami czy rowerami wodnymi. Galar brzmiał nieco obco, ale budził też pewną nutkę fascynacji. Jak się okazało – bardzo słusznie, bo pozwolił poczuć przygodę na wyciągniecie dłoni. Teraz, kiedy sama poznałam już istotę tych płaskodennych łodzi, z radością przybliżę ją Wam.
Zdjęcie: Statek Galar Gdański
Łodzie, którymi miałam okazję płynąć (podobnie z resztą jak tysiące innych osób przede mną), są repliką rozpowszechnionych w XVIII wieku drewnianych łodzi typu galar, które wpływały na wody Motławy w celach handlowych. Te polskie statki rzeczne używano do jednorazowego transportu w dół rzeki towarów, tj. sól, zboże, wapno, mydło. Do Gdańska spływano głównie z górnej Wisły oraz Sanu. Ówczesne galary osiągały imponujące rozmiary 18 m długości i 8 m szerokości. Potrafiły udźwignąć nawet do 25 ton.
Współczesne galary gdańskie są mniejsze – mają około 9 m długości i 3 m szerokości. Zostały zaprojektowane i wykonane przez najwybitniejszego szkutnika wiślanego – Pana Wacława Witkowskiego. Na swój pokład mogą przyjąć do 12 głodnych nowych przeżyć turystów oraz mieszkańców oczywiście, bo i wśród gdańszczan jest wielu chętnych, aby spojrzeć na swoje miasto z innej perspektywy.
Zdjęcie: Statek Galar Gdański zacumowany w przystani
Fundacja Galar Gdański, która w 2018 roku zdecydowała się wskrzesić ruch rzeczny łodziami płaskodennymi, podeszła do całego przedsięwzięcia z prawdziwą pasją i zaangażowaniem. Na wielki plus zasługuje możliwość sprawdzenia harmonogramu kursów na nadchodzące dni i tygodnie na stronie internetowej i w social mediach. Ale, co chyba ważniejsze, rezerwacji biletów również można dokonać bez wychodzenia z domu, a to daje gwarancję, że wejściówek na wybrany rejs wystarczy i że nie zostaniemy odesłani „z kwitkiem”. Otrzymałam ponadto zapewnienie od Pana Piotra, kierownika projektu, że rejsy są gwarantowane już od pierwszego chętnego – ten fakt, z mojej perspektywy, zasługuje na szczególne uznanie i wielki plus, bo stabilizuje nasze plany. Mamy pewność, że wybór terminu wycieczki zależy od nas, a nie od zebrania się odpowiedniej wielkości grupy, na co zwykle, jako pojedynczy turyści, nie mamy wpływu.
Co bardzo ważne rejsy dostępne są dla wszystkich chętnych: osób z niepełnosprawnością, rodzin z małymi dziećmi, osób starszych, a także dla właścicieli psów, którzy bezpłatnie mogą zabrać czworonoga w kagańcu na pokład.
Obie wycieczki, w których miałam przyjemność uczestniczyć, rozpoczęły się na terenie Stoczni Cesarskiej przy ulicy Dokowej. Jeszcze w porcie przewodnik przedstawił ogólne zasady bezpieczeństwa i zaproponował ubranie kamizelek ratunkowych. Z uwagi na to, że łodzie są odkryte - co pozwala jeszcze lepiej wczuć się w panującą atmosferę, ale też nie izoluje od warunków atmosferycznych - warto zwrócić uwagę na dobór właściwej garderoby. Dobrze jest przygotować się na potencjalny wiatr lub deszcz, choć w letni dzień wiaterek towarzyszący zwiedzaniu jest na wagę złota. Zmarznięci na podkładzie znajdą koce, a spragnieni mogą skorzystać z zaproponowanej przez kapitana wody.
Mam też dobrą informację dla tych z nas, którzy odczuwają niedogodności wynikające z choroby morskiej – na łodziach praktycznie nie czuć kołysania, a więc podróż powinna upłynąć wyłącznie na przyjemnych doznaniach – słuchając ciekawych opowieści i niemal sunąc dłońmi po tafli wody.
Mając już tę wiedzę, możemy ruszyć na wycieczkę. Zapraszam na pokład!
Zdjęcie: Rejs Galarem Gdańskim, widok na zabytkowy dźwig portowy - Żuraw
Tak nazywa się pierwsza wycieczka, na którą się zdecydowałam. Wybrałam ją, ponieważ ciekawiło mnie, czy i jak różny okaże się Gdańsk z perspektywy kameralnej łodzi. Mogę od razu śmiało napisać, że miasto na nowo mnie oczarowało!
Motława, w której korycie początkowo się poruszaliśmy, była świadkiem wszystkich wielkich wydarzeń historycznych. Od wieków stanowiła centrum życia gospodarczego, stając się pniem, wokół którego ulokowały się liczne bramy, uliczki i kamienice, połączone mostami. W swej historii wielokrotnie przekopywana i udrażniana w różnych kierunkach, symbolizowała wszelki ruch, który odbywał się w Gdańsku.
W ciągu kilkudziesięciu minut rejsu miałam okazję zobaczyć średniowieczne kamieniczki, bramy wodne, a chwilę później współczesne apartamentowce utrzymane w stylistyce spichlerzy. Połączenia pomiędzy rzekami i kanałami dały świeże spojrzenie na to, jak kiedyś funkcjonowało i jak współcześnie funkcjonuje miasto.
Zdjęcie: Rejs Galarem Gdańskim po Wyspie Spichrzów
Mimo że znałam wcześniej historię Gdańska, usłyszałam wiele ciekawostek, o których nie wiedziałam. Wszystko to zostało podane w przystępny dla odbiorcy sposób, bez przeładowywania informacjami, a jednocześnie na tyle interesujący, by w pełnym skupieniu wysłuchać opowieści. Kapitan jest doskonałym narratorem, rozumiejącym potrzeby turystów, a do tego prawdziwym pasjonatem Gdańska i wody.
Podczas rejsu dowiecie się więcej na temat bram wodnych, m.in. Zielonej Bramy i Zielonego Mostu, Bramy Chlebnickiej, Bramy Mariackiej, będącej wrotami do najpiękniejszej gdańskiej uliczki. Poznacie bliżej relacje panujące między gdańszczanami a Krzyżakami, dowiecie, co znaczą literki „EC” na budynku Filharmonii Bałtyckiej, bez trudu rozpoznacie spichlerze w przeszłości należące do króla. Będziecie mieli również okazję ujrzeć Gdańsk takim, jaki pozostał po II wojnie światowej.
Zdjęcie: Galar Gdański w centrum miasta
To, co mnie szczególnie urzekło, to zwizualizowanie i zrozumienie, czym dla Gdańska, ale też dla spływających z południa flisaków, była rzeka i jak ogromne dla jego losów znaczenie odegrała. Jako miłośniczka przyrody z nieskrywaną radością pochylałam się pod nisko zawieszonymi mostami, by dotrzeć do historycznej Kamiennej Śluzy, skąd roztacza się widok na całkiem dzikie, meandrujące tereny, w których króluje woda. Jest to zupełnie inny, piękny świat, oddalone od ścisłego centrum, migoczącego w blasku fleszy, o kilka minut rejsu. Dla mnie to ogromna wartość i za to szczególnie uwielbiam Gdańsk.
Koniecznie chciałabym też wspomnieć o tym, że na pokładzie galara oprócz turystów z Polski, była para turystów z zagranicy. Kapitan stanął na wysokości zadania, a nawet powyżej i przedstawiał absolutnie każdą informację w dwóch językach, aby anglojęzyczni goście dowiedzieli się tyle samo, co polskojęzyczni.
Po powrocie do domu szybko zrozumiałam, że jeden rejs to zdecydowanie za mało. A co z tym zrobiłam, dowiecie się już w kolejnym wpisie, na który zapraszam!
Psssssst, zdradzę Wam tajemnicę - dla Gości Grano Hotels oferta wycieczek galarem jest szersza! Chcesz się przekonać? Zapytaj naszego konsjerża podczas pobytu, zarezerwuj rejs, zrób kilkadziesiąt kroków od recepcji i wsiądź do galara, czekającego tylko na naszych hotelowych Gości.
Odwiedź stronę Galara Gdańskiego:
Sprawdź pozostałe wpisy na blogu: